◄
Ludzie dzielą się na tych, którzy marzą i tych, co biorą sprawy w swoje ręce i marzenia zmieniają w rzeczywistość. Do tej drugiej kategorii należy Magdalena Ząbczyk
– jeszcze studentka i już podróżniczka – a najwłaściwszym wydaje się określenie podróżująca studentka.
Magdalena - studentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie korzystając z programu wymiany studenckiej uczyła się i zwiedzała nie tylko kraje europejskie. Dotarła także na Tajwan, gdzie przez rok zgłębiała tajniki chińskiego języka i lokalnej kultury.
I właśnie na Tajwan zabrała nas – uczestników „Spotkania pod złamanymi nartami” w środę – szóstego lutego, bieżącego roku..
Mieliśmy zatem okazję zobaczyć nie tylko samo Tajpej, czy niezmienione od wieków, ukryte między górami Miasteczko dziewięciu porcji, w którym rolę ulicznych latarni nadal pełniły tradycyjne chińskie lampiony, ale i atrakcyjne tropikalne krajobrazy, przepięknie ukwiecone drzewa wiśniowe, niesamowite dla nas plaże z czarnym piaskiem.
Dzięki filmikom i barwnej opowieści Magdy uczestniczyliśmy w modłach i uroczystościach przy lokalnych świątyniach – czegoś na kształt znanych nam odpustów parafialnych, wyciskaliśmy siódme poty na smoczych łodziach biorąc udział w wyścigach, bawiliśmy na tradycyjnym weselu w plemieniu Paiwan. Byliśmy widzami w tajpejskiej operze i gośćmi w specyficznych restauracjach, gdzie cały wystrój, łącznie z obsługą, nawiązywał do jednego tematu. I tak była restauracja „Hello Kitty”, „Huśtawkowa” i „Toaleta” – tak, tak „Toaleta”, w której siedziało się na muszlach klozetowych, za stolik służyła wanna przykryta szkłem, a jadło się z miniaturowych umywalek i pisuarów (czego to ludzie nie wymyślą!). Po jedzeniu przychodzi czas na mycie zębów – oczywiście pastą „Miej zęby jak czarny” i sen, niekoniecznie we własnej sypialni, ale np. w czytelni biblioteki.
Na koniec czekała nas niesamowita niespodzianka. Magda zaprezentowała nam tradycyjny sposób parzenia i podawania herbaty. Każdy miał okazję skosztować nie tylko oryginalnej tajwańskiej herbaty, podanej w miniaturowej filiżaneczce, ale i innych przywiezionych przez nią smakołyków – jajek gotowanych w herbacie, bądź chipsów o smaku i zapachu ryby.
Nie brakowało też i takich, którzy odważnie wzięli do ręki pędzelki i zmierzyli się z chińską kaligrafią.
Nie każdemu dane podróżować. My – uczestnicy spotkania, którzy zapuściliśmy korzenie w jednym miejscu z zaciekawieniem wysłuchaliśmy opowieści i obejrzeliśmy zdjęcia Magdaleny z podróży. Mamy nadzieję, że „Pod złamanymi nartami” trafi się nam jeszcze niejedna taka okazja.
Inne artykuły związane z tym tematem:
Magdalena Ząbczyk przeniosła Spotkanie pod złamanymi nartami do Tajwanu – fotorelacja ⇒
STATSTYKA:
Jesteś naszym 12860724 gościem.Korzystanie z portalu oznacza akceptację politykę prywatności.