◄
Dojechałem do Ołpin wieczorem. Mieszkańcy znali Staszka, wiedzieli kto to jest, dostałem dokładną informację. Zatrzymałem się przy starym dębie na poboczu drogi i spojrzałem w dół, w stronę domu Staszka.
Akurat właśnie wyszedł z pracowni i posuwał się wolnym krokiem po polu głaszcząc ręką wysmykujące się z pod palców trawy. Patrzyłem na to z świadomością, że tak postępują ludzie mocno związani z naturą. Staszek później mi powiedział, że bardzo lubił prace fizyczne, nawet te ciężkie budowlane. Teraz widziałem mężczyznę idącego przez pole, obok drewniany dom, stodołę, stawy i ścianę drzew za ogrodem. Szedłem powoli polną drogą, minąłem stodołę z metalowym kogutem, potem osłoniętą, dwumetrową rzeźbę Św. Antoniego, zagrodę dla kurek i zapukałem do drzwi w stodole. Tam się mieściła pracownia Staszka.
Miejsce pracy, z różnymi urządzeniami, narzędziami. Kołowrót do odlewania małych rzeźb z brązu i srebra, piec do wypalania, stół stolarski i wspaniały komplet dłut do rzeźbienia w drewnie. Zaraz przy drzwiach kamienne schody prowadzące na strych. Na ścianie długa drewniana półka, z zawieszonymi na niej instrumentami. Kilka rodzajów skrzypiec, gęśle, mandolina, drumle, fletnia pana i harmonijka ustna. Na środku duży afrykański bęben. Po prawej stronie w rogu szafka na narzędzia, pod ścianą dwie szlifierki a obok butla gazowa z palnikiem. Surowość tego wnętrza, gdzie na podłodze leżą wióry drewniane, a na stole kartki, w różnych miejscach stoją niedokończone rzeźby, również te dla kościołów, robione na zamówienie, dla specyficznego odbiorcy, który ma taki a nie inny gust. W oknie wisi finezyjny anioł z drutu, trzymający w rękach bukiet kwiatów, też z drutu. Ten anioł łączy się z widokiem za oknem: z polem i drzewami.
Są w pracowni sprzęty, których przeznaczenia nie znam, są meble-siedziska własnej roboty wyrzeźbione z grubych pni dębowych. Przez okno wpada światło, prosto na stół dosunięty do parapetu. Urok tej pracowni można porównać z miedziorytem Durera przedstawiającego Św. Hieronima. Poszliśmy do ogrodu obejrzeć rzeźby zawieszone na drzewach, stojące na ziemi i na dachu. Wszędzie stały rzeźby. Ale trzeba się było mocno wpatrywać, tak dobrze były wkomponowane w otoczenie. Niektóre rzeźby są tak skomponowane, że właściwym dziełem sztuki jest odbicie rzeźby w wodzie a nie sama rzeźba. Na stawach są ustawione ptaki i zwierzęta: duży rak, traszka grzebieniasta, czapla, czajka, sowa, kaczki i karp, różnej wielkości pstrągi, Jezus na łodzi, anioły, w tym jeden z leżącym przed nim lustrem.
Obejrzałem też zgromadzone prace w dwu domach. W jednym z nich mieszkała ciężko chora Mama Staszka. Staszek zajmował się Nią do końca jej życia. To tajemnica, niewiele o niej mówił. Spotkania zawsze zaczynały się w pracowni. Tam znajdowały się najnowsze dzieła, często jeszcze niedokończone. Staszek miał kilka tematów opracowywanych w wielu wersjach jak np. Don Kichot i Sancho Pancha, ucieczka Św. rodziny do Egiptu, Św. Franciszek, anioły, Madonny i ryby.
Wykonywał te postacie z drewna, z drutu i odlewał ze srebra. Zwłaszcza odlewy były nieziemsko piękne. Przede wszystkim postacie nie przekraczały 1,5 cm wysokości, przemieszczały się po małych deszczułkach imitujących ziemię lub pustynię. Niedawno powstała mała seria gospodyń siedzących na ławeczce przed domem w towarzystwie kota lub psa, dom zrobiony z drewna a dach z kawałka kory, kobieca postać ze srebra. Taką rzeźbę można było zamknąć w dłoniach. Srebrnego koguta piejącego na płocie można było niemal usłyszeć. Anioły w przeciwieństwie do odlewanych postaci były duże, czasem nawet sięgające 2 metrów. Staszek wykorzystywał fakturę drewna, różnego rodzaju zaburzenia słojów, sęki lub też misterne draperie wykonane prze korniki. Było to najczęściej drewno dębowe, czasem wykorzystywał drzewa owocowe.
Tylko jeden raz widziałem go przy pracy z dłutem. Przyniosłem ze sobą starą łemkowską łyżkę znalezioną przeze mnie w potoku Przysłop, przeleżała tam wiele lat. Była delikatnie rzeźbiona. Staszek obejrzał ją uważnie i zaraz wyciągnął dłuto i spróbował uzyskać taki sam efekt rzeźbiarski. Patrzyłem jak błyskawicznie pracuje dłutem osiągając ten sam wzór. Innym razem przywiozłem flet drewniany, tzw. końcówkę, nazywaną też fujarką wielkopostną, na której gra się wykorzystując alikwoty. Staszek natychmiast zaczął na niej grać karpackie melodie. Stałem jak urzeczony słuchając powstających dźwięków. Pięknie grał na fletni pana i na drumli.
Osobnym zagadnieniem są owady zrobione z materiałów, drutu, żaróweczek i nylonowych pończoch. Były one ilustracja do wierszy Leśmiana. To rzeźby podwieszone na nitkach, ważki, muchy i komary kręcą się poruszane słabymi prądami powietrza. Następną dziedziną twórczości Staszka są rzeźby z drutu. Niezwykłe kompozycje z różnej grubości drutów kolorowych, czasem z wplecionymi tafelkami kolorowego szkła, wyglądające jak witraże, kiedy indziej z dodanymi ceramicznymi elementami. To właśnie w tej serii powstało wielu różnych Św. Franciszków przemawiających do ptaków lub ryb. Druciane anioły z trąbkami lub kwiatami w rękach, ryby, jaszczurki i owady, finezyjne madonny, sowy siedzące na wierzbach.
Staszek zaczął malować pejzaże. Jego akwarele są wspomagane przez naturę, tzn. deszcz, mróz i śnieg. Natura dokonuje korekty i wzbogaca walory akwarel. Powierzchnia kartonu jest specjalnie zmatowiona. Staszek najczęściej używa kartonu z opakowań Białej Damy. Powstają zaskakujące, zamglone krajobrazy i drzewa. Jego seria czterech ryb umieszczona na początku tej relacji jest o wiele piękniejsza niż nasze zdjęcie. Ryby wiszą w pracowni nad warsztatem rzeźbiarskim.
Początki były trudne. Roman Poprawa dał do zrozumienia Staszkowi żeby raczej pozostał przy swoich rzeźbach z brązu i drutu. Na wernisażach Staszka goście też raczej zatrzymywali się przy rzeźbach. A jednak Staszek cały czas uparcie doskonali swoje akwarele. Stają się coraz bardziej finezyjne, coraz prostsze i niezwykle barwnie wysmakowane. To zdecydowanie najbardziej bezpretensjonalny rodzaj twórczości. Tak jak rosną źdźbła trawy na łące, tak też. powstają akwarele Staszka. Czasem Staszek zaskakuje mnie kolejnym pomysłem jak np. ceramiczne odbicia postaci zwierząt wykonane taką samą techniką jak pismo klinowe.
Od czasu do czasu odwiedzają Staszka przyjaciele artyści: malarz, wspaniały kolorysta Roman Gromada, rzeźbiarz Staszek Cukier, dyrektor Szkoły Kenara w Zakopanem i dyrygent Kai Baumann z Wrocławia.
Dla Kaia Staszek zbudował specjalny system rurek doprowadzających wodę do stawów, które wydawały „pluski” różniące się wysokością tonu i głośnością. Powstał „utwór muzyczny” na cztery rurki i dwa stawy.
Staszek przygotował nam herbatę z czterech rodzajów mięty. Siedzieliśmy na drewnianej ławce w ogrodzie rozmawiając o przenikaniu się sztuki, natury i teatru.
Fotografowanie dzieł Staszka nie jest prostą sprawą. Trzeba trafić na odpowiednie oświetlenie i tło. Rzadko kiedy daje się uzyskać dobre efekty. Tłem nie mogą być ściany w muzeach. Rzeźby Staszka zaczynają żyć własnym życiem po opuszczeniu pracowni. Emanują pozytywnym pięknem, pozostawiając za sobą tragizm i nieszczęścia, które nas otaczają z wszystkich stron. Nie są to artystyczne stylizacje świątków. Rzeźby są autentyczne. W ich otoczeniu można się pozbierać po różnych klęskach życiowych.
Staszek potrafił też chwytać życie na gorąco. W stawach odbywały się wczesną wiosną gody żab trawnych. Jego szkice tych żab zachwyciły mnie bez reszty. Okazało się, że można nawet wyodrębnić dwa gatunki płazów na podstawie tych rysunków (żaba trawna i ropucha zwyczajna). Staszek mówił mi, że mógł tylko przez kilka dni im się przyglądać. Powstały dwa rysunki. Mówił mi, że coraz słabiej widzi i coraz trudniej zrobić mu odlewy ze srebra. Na półce w Jego domu stała malutka kapliczka ze srebrnym Chrystusem w środku.
Nie przypuszczałem, że to będzie moja ostatnia wizyta. Staszek mawiał, że najlepsze rzeźby powstają w czasie zimy, gdy nikt mu nie przeszkadza. Czekałem zatem na wiosnę.....a 15 stycznia Staszek odszedł w niebieskie rejony.Zdjęcia Lonia Dohojda i Andrzej Chlebicki, tekst Andrzej Chlebicki
Polecamy artykuły o Stanisławie Bryndalu:
„Piękno błota polnej drogi” Ze Stanisławem J. Bryndalem, artystą-rzeźbiarzem, rozmawia Józef Augustyn SJ⇒
„Stanisław Bryndal i ciężkie czasy dla sztuki” Autor: Sebastian Czapliński⇒
STATSTYKA:
Jesteś naszym 12855264 gościem.Korzystanie z portalu oznacza akceptację politykę prywatności.