◄
14 kwietnia 2005 zmarł w Chamonix członek honorowy KW i PZA i nasz serdeczny przyjaciel, Tadeusz Wowkonowicz "Teddy". Miał 93 lata. Był na niewielu wysokich alpejskich szczytach, nie zaliczył żadnej trudnej drogi, zasłużył jednak na trwałe miejsce w kronikach polskiego
alpinizmu i w sercach polskich sportowców licznie odwiedzających rejon Mont Blanc. Urodzony 4 lipca 1912 u stóp lwowskiej "Cytadeli", pierwsze narty otrzymał, gdy miał 8 lat. "Zaczynałem na stokach Pohulanki, później dużo jeździłem do Sławska i Worochty" - wspominał. W latach trzydziestych należał do czołowych narciarzy polskich - biegaczy i specjalistów od kombinacji norweskiej. Jako lwowiak rozpoczął starty w Sekcji Narciarskiej "Czarnych". W r. 1930 jego talentem zainteresował się zarząd krakowskiej "Wisły", której Sekcja Narciarska pod dyrekcją płk. Franciszka Wagnera znajdowała się w Zakopanem. Tadzik przeniósł się ze Lwowa pod Giewont. Był m.in. członkiem mistrzowskiej sztafety 4 x 10 km. "Byłem tzw. »sprinterem« -- wspominał -- i parokrotnie wygrywałem »wystrzał«, czyli pierwszą zmianę. Razem z Marianem Woyną-Orlewiczem, Michałem Górskim, Staszkiem Michalskim wygraliśmy mistrzostwo Polski. Naszą sztafetę niekiedy uzupełniali Mietek Wnuk i Edek Nowacki, zwany Murzynekiem." W r.1935 wszedł do reprezentacji Polski na Mistrzostwa Świata w Szczyrbskim Plesie. W latach 1935-38 zarobkował pracując przy budowie kolejek na Kasprowy i na Gubałówkę. Na Kasprowy wraz z innymi kolegami klubowymi dźwigał na nosiłkach 10-litrowe blaszanki z wodą. Wrzesień 1939 r. rzucił go aż do Kołomyi. Wracał z przystankiem we Lwowie i po wielu przygodach w połowie listopada był znów w Zakopanem, gdzie razem z Janem Schindlerem, zwanym "Jojo", mistrzem Polski w kombinacjach alpejskich, pełnił funkcję kuriera między krajem a Węgrami. O swej ucieczce na nartach przez Kasprowy Wierch, Podbańską i Koszyce w końcu lutego 1940 pisał w GS 4/96. Z Budapesztu w marcu dotarł do Splitu, skąd statkiem "Warszawa" do Marsylii, w której wylądował 2 kwietnia. W czasie kampanii francuskiej walczył w II Dywizji Strzelców Pieszych, dowodzonej przez gen. Prugara-Ketlinga. Za zasługi na polu walki (ratowanie rannych) otrzymał francuski Croix de Guerre. Internowany w Szwajcarii, najpierw w Katonie Berneńskim, później w Graubünden, w r. 1943 uzyskał pozwolenie władz na starty w zawodach w Skiclub Davos -- pod pseudonimem "Beskid". Jego obóz znajdował się w wiosce Contres, leżącej przy wówczas najdłuższej na świecie trasie zjazdowej, na której co roku rozgrywane były "Parsenn-Derby" z Weißfluhjoch do Küblis (11,24 km). Bieg odbywał się w kilku kategoriach. Jasio Kula, doskonały specjalista w skokach, startował pod pseudonimem "Tatra" zajmując w kategorii Senior I trzynaste miejsce. Teddiemu powiodło sie lepiej: w kategorii towarzyskiej Senior II wygrał bieg i zajął pierwsze miejsce.
Po wojnie Teddy był inicjatorem stworzenia na terenie Chamonix reprezentacyjnej drużyny Wojska Polskiego na Zachodzie, pod kierownictwem uwolnionego z niewoli por. Józefa Hamburgera, który w 1939 r. na mistrzostwach świata w Zakopanem prowadził nasz patrol w biegu na 25 km, zajmując dobre III miejsce (jedyny medal dla naszych barw). W Chamonix w reprezentacji znaleźli się Jan Haratyk, Jan Kula, Józef Zubek, Daniel Krzeptowski, Tadeusz Wowkonowicz i przez krótki okres Mieczysław Wnuk. W r. 1946 startowali oni na pierwszych po wojnie międzynarodowych zawodach narciarskich w Zermatt w Szwajcarii w ramach Tygodnia Narciarskiego. W r. 1947 Chamonix zorganizowało drugi po wojnie Tydzień Sportów Zimowych, na który przyjechała z Polski krajowa ekipa ze Staszkiem Marusarzem na czele. Teddiego i towarzyszy włączono do oficjalnej reprezentacji, a po zakończeniu zawodów wszyscy wrócili do kraju. Ożeniony z Francuzką Antoinette, Teddy pozostał na Zachodzie i szybko wrósł w środowisko sportowe Chamonix. Z Tadzika stał się Teddym, choć dla Staszka Marusarza pozostał Tońkiem. W r. 1947 skończył karierę zawodniczą i wszedł do francuskiej kadry działaczy narciarskich -- w charakterze sędziego orzekającego skoków narciarskich (juge fédéral de saut a ski). Był też działaczem hokejowym.
"Chamoniard d'adoption", od końca lat pięćdziesiątych stał się ambasadorem sportu polskiego w Alpach Francuskich. Z niezwykłym oddaniem opiekował się polskimi narciarzami i alpinistami -- od pierwszego wyjazdu klubowego w r. 1947 poczynając. Popularny i szeroko ustosunkowany w Chamonix, załatwia dla nich trudne sprawy, takie jak tanie lub bezpłatne campingi, zniżki na kolejki linowe, kontakty z lokalną prasą. Przed sezonem zestawiał długie listy Polaków uprawnionych do 50-procentowych zniżek na kolejki. Zdarzało się nierzadko, że na niego spadały zadania najboleśniejsze, kiedy w Alpach wydarzało się coś złego: identyfikacje zwłok, załatwianie formalności, organizowanie transportu do Polski. Okazywał się wtedy człowiekiem prawdziwie niezastąpionym. Jego ofiarność szła tak daleko, że nie uchylał się od pomocy we wstydliwych operacjach handlowych. Jak powiedział p. Teresie Węgrzyn z Genewy, taternicy przywozili kurtki puchowe, narciarze kryształy, kiedyś na zawody dziennikarzy sportowych "przyjechało" kilka kilo kawioru, a hokeiści złożyli u Teddiego 60 flaszek "wyborowej".
W czasie stanu wojennego wraz z Pierre Devouassoux organizował w Chamonix zbiórkę darów, które wysyłał ciężarówkami do kraju. Przez długie lata Tadeusz Wowkonowicz, popularny "Teddy", był oficjalnym łącznikiem Klubu Wysokogórskiego i PZA z władzami lokalnymi Chamonix i z ENSA. Za całość zasług otrzymał w r. 1972 najwyższe wyróżnienie naszej organizacji: członkostwo honorowe KW (PZA), został też członkiem honorowym KW Warszawa. Mimo, iż -- ciężko zapracowany -- nie odwiedził po wojnie kraju, był z nim sercem związany. Z nostalgią wspominał Zakopane ale też ukochany Lwów, prosząc o kartki pocztowe z tego miasta. W rozmowach wracały setki nazwisk i postaci. "W Zakopanem moim dobrym kolegą i rywalem na trasach był Staszek Motyka, znakomity wspinacz ale i narciarz. Naszym trenerem był niezapomniany Bronek Czech. Obaj nie żyją. W Chamonix przyjaźniłem się z Przemkiem Kotarbińskim, bohaterem débarquement w Normandii (nazywaliśmy go "Maczkiem"), ofiarą wypadku na Brevent. Często odwiedzali mnie Jurek Ustupski, Tadek Pawłowski, Jurek Hajdukiewicz, co roku na narty przyjeżdżała z Londynu Zosia Galica-Kamińska, wpadał Jano Sawicki, w latach 1945--55 pojawiał się autor "Zasad taternictwa", prof. Zygmunt Klemensiewicz. »Pan wróci do Sławska -- mawiał -- a ja umrę w Edynburgu.« Tymczasem stało się odwrotnie. Również z młodszych generacji znałem wszystkich." Na cmentarzu w Chamonix Teddy opiekował się tablicami pamiątkowymi Żuławskiego i Grońskiego, składał pod nimi świeże kwiaty, organizował polsko-francuskie obchody rocznicowe tragicznych dni 1957 roku.
Głębokim przeżyciem było dla niego spotkanie z Ojcem Świętym w Courmayeur 10 września 1986 roku. Teddiego włączono wówczas w skład delegacji gminy Chamonix, a Papież zatrzymał się przy nim na dłużej, podejmując rozmowę o nartach, Zakopanem, alpinizmie. Mer Chamonix Michel Charlet i inni notable z "la vallée" mieli do niego żal, gdyż "le Pape Jean-Paul II" dla nich nie znalazł już chwili czasu. W dniu 3 maja 1996 r. w Konsulacie Generalnym RP w Lyonie Teddy został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wyróżnienie to sprawiło mu wielką radość, choć nie oddaje miary jego zasług. Teddy tkwił w żywiole francuskim ale pozostawał Polakiem. Po francusku mówił z intonacją lwowską, śledził pilnie sukcesy polskiego sportu, prenumerował polskie czasopisma sportowe, sam publikował informacje z Francji w "Taterniku", "Górach", zakopiańskim "Tygodniku Podhalańskim". Reagował na błędne wiadomości w gazetach francuskich, ściśle współpracował z "Le Dauphiné libéré", przekazując redaktorom informacje o naszych sukcesach.W domu zgromadził cenne archiwum sportu polskiego: odznaczenia, wycinki, zdjęcia, korespondencję. Jego słynna kuchenka w Chamonix Les Praz w sezonie pełna była polskiego gwaru i stanowiła domową przystań dla wielu przyjeżdżających tam sportowców (zdjęcie). Przewijały się przez nią takie sławy, jak Wawa Żuławski, Ryszard W. Schramm, Czesław Łapiński, Stanisław Biel, Jurek Warteresiewicz, Andrzej Mróz, Andrzej Zawada, Wojtek Kurtyka, Wanda Rutkiewicz, Jurek Kukuczka. "Z Zosią Kamińską -- mówił -- Jurkiem Ustupskim, Jankiem Stryjeńskim, Siasiem Siedleckim wieczorami wspominamy niezapomniane zakopiańskie czasy. Dzisiaj jest już inaczej -- nie ma tej beztroski i tej radości, jakie nas otaczały przed wojną."
Syn Tadeusza, Andrzej zwany Snafu, jest absolwentem ENSA i przewodnikiem wysokogórskim wyspecjalizowanym w Bhutanie. Teddy bardzo długo zachowywał świetną formę fizyczną jeszcze jako 90-latek jeździł na nartach i wchodził na dach szaletu w Praz, by go oczyścić ze śniegu. Zmarł 13 kwietnia i do Niebieskiej Bramy zapukał w 10 dni po ukochanym Papieżu -- całe swoje życie poświęcał innym, będzie więc tam na pewno przyjęty życzliwie. A my zachowamy go w prawdziwie wdzięcznej pamięci.Józef Nyka (www.nyka.home.pl)
STATSTYKA:
Jesteś naszym 12852042 gościem.Korzystanie z portalu oznacza akceptację politykę prywatności.